Wysoki Sejmie!
[...]
Oszczędna ludność, mieszkająca i pracująca za morzem lat dziesiątki, niejednokrotnie nagromadziła dość dużo grosza po to, ażeby z nim powrócić, utrzymać i zasilić swoje rodziny, zakupić grunt i stworzyć dla siebie i potomności przyszłość. Okazuje się jednak, że nic nie zrobiono w tym kierunku, ażeby ochronić to mienie ludzi, którzy dotychczas jeszcze przybyć nie mogli, ale którzy chcą swoim rodzinom pomóc; wiadomo, że wskutek braku organizacji na tym polu, wszelkie posyłki wysłane albo dochodzą dopiero po paru miesiącach, albo też dochodzą rozbite, w połowie rozkradzione, albo - co się bardzo często zdarza – zupełnie nie dochodzą. Organizację w tej dziedzinie posunięto na wychodźstwie tak daleko, że dla marnych paczek, które przysyłają krewni, a w których znajduje się, czy to trochę płótna, czy odzieży, przyjeżdżają ludzie do Warszawy, gdyż inaczej posyłki nigdy nie doszłyby do rąk adresatów. Nie wiem, czy gdziekolwiek, w jakimś cokolwiek zorganizowanym państwie, gdzie byłby bodaj surogat organizacji, stosunki podobne byłyby możliwe i cierpiane. (Głos: do Gdańska trzeba jechać).
[...]
Ludzie, którzy zmuszeni byli potargać węzły rodzinne, ludzie, którzy mieszkają od siebie oddaleni, a pragną żyć obok siebie, szukają wszelkich dróg i środków, ażeby to anormalne życie zakończyć i zacząć normalne życie. W kraju zaś wskutek stosunków, jakie zapanowały wskutek bezrobocia, głodu, ucisku niejednokrotnie, jest dziś niesłychana chęć wyjazdu za morze do swoich, ażeby sobie ulżyć tej nędzy, którą się tu przechodzi. W tym kierunku nie zrobiono również ani kroku, prócz kilku papierowych rezolucji, na podstawie których nikt do Ameryki nie pojedzie i nikt z Ameryki nie wróci. Stosunki te muszą ulec kardynalnej zmianie. Obowiązkiem Wysokiej Izby było zająć się tymi sprawami i zwrócić uwagę tych, którzy są odpowiedzialni za to wszystko, zwrócić uwagę rządu. Możemy mieć chyba nadzieję, że nareszcie rząd zrozumie powagę chwili, zrozumie swój obowiązek i zrobi wszystko co należy, żeby te stosunki anormalne, które się przeradzają niejednokrotnie w skandaliczne, raz nareszcie unormować. (Brawa).
Warszawa, 19 marca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.