Nie mogąc zasnąć, choć noc była spokojna z 20 na 21 listopada, czekaliśmy niecierpliwie godziny szóstej rano. Cisza o tej porze świadczyłaby o szczęśliwym zakończeniu układów polsko-ukraińskich — strzały zaś miały dać hasło do nowych walk.
Z uderzeniem szóstej zagrzmiały działa z dworca łyczakowskiego. Niedługo usłyszeliśmy w parku grad strzałów karabinowych. Kulki uderzały o ściany domu. Nie można się było zorientować, co się właściwie dzieje. Wszakże polscy obrońcy Lwowa byli dopiero w śródmieściu. Nagle okrzyk: „Nasi idą!”. Rzeczywiście! Drogą Pasieczną przesuwa się mały oddziałek ku koszarom na Łyczakowie. „Czy to nasi?” — wołamy. „A nasi, nasi.” [...] Biją armaty, grzechoce karabin maszynowy, słychać tępe głosy salw karabinowych. Nasi idą biegiem z karabinami w rękach, nieco pochyleni. Już tylko kilka minut drogi oddziela ich od koszar. Oddech zaparliśmy w piersiach. Tu i ówdzie szare plamy płaszczy żołnierskich na śniegu. [...] Chwila oczekiwania. Cóż to? Wszakże to nasi stoją już w porządku przy armatach zaprzężonych w konie. Obok walka pierś o pierś.
Lwów, 21 listopada
„Kurier Lwowski” nr 519, z 25 listopada 1918.
Na polskiej stronie gorączkowe, prawdziwie obozowe życie. Auta, konne patrole, intendentura, wojenne szpitale, milicja obywatelska... Mnóstwo młodych, radosnych, a jednocześnie skupionych twarzy. Między nimi dzieci. Idzie taki 14-letni malec, karabin niemal większy od niego... A jakże go niesie! Biją się te maleństwa nieporównanie! Uczucie strachu jest im nieznane!
Organizacja podobno doskonała. Żywności dużo. Amunicji, broni pod dostatkiem, co prawda — przeważnie zdobytej podczas walk. Tak po jednej, jak i po drugiej stronie dużo zabitych i rannych. Wiele spośród cywilnej ludności. Lecz nastrój i duch panują nadzwyczajne.
Lwów, 21 listopada
Maria Kasprowiczowa, Dziennik, cz. 2, Wojna, Warszawa 1932.
Naczelne Dowództwo Wojsk Polskich
Do Komitetu Bezpieczeństwa i Ochrony Dobra Publicznego we Lwowie
W odpowiedzi na pismo Komitetu, doręczone mi przez dra Fr. Stefczyka w dn. 21-go b.m., stwierdzam z radością, że zarządzenia moje w celu odsieczy walecznie broniącego się Lwowa przyniosły pożądany wynik.
Proszę wyrazić ludności, która swym poświęceniem i wytrwałością umożliwiła dzielnym obrońcom Lwowa dotrwanie do chwili nadejścia pomocy — moje najgorętsze podziękowanie i uznanie.
W dalszym ciągu będę dokładał starań, aby zachować przy Republice Polskiej tę ziemię z jej bohaterską stolicą.
21-25 listopada
Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. V., Warszawa 1937.