Od rana trwały przygotowania do Wigilii. Najpierw kupiliśmy dostarczoną przez komendę choinkę, którą osadziło się w taborecie, podwiązało pod nim puszkę z wodą, później poszła w ruch wytwórnia „ozdób choinkowych”. Darliśmy na mniej więcej równe paski gazety, z których nasi specjaliści składali różnego rodzaju gwiazdki i bombki. Wszystko to wraz z otrzymanymi cukierkami zawisło na świątecznym drzewku. Wieczerzę wigilijną, na którą składały się dary z domów, rozpoczęliśmy o godz. 16.00. W trakcie jej trwania przyszedł z życzeniami kapelan i komendant mjr Kaczmarek. Przełamaliśmy się z nimi opłatkiem, a także z klawiszem, który im towarzyszył. Komendant i klawisz byli zaskoczeni. Gdy składaliśmy sobie wzajemnie życzenia i dzieliliśmy się opłatkiem, każdy z nas miał łzy w oczach. W obozie tworzyło się coś nowego. Jakaś wzajemna solidarność, poczucie jedności, braterstwa. Jeszcze przed paroma dniami znaczenie tych słów miało posmak wielkiego programu przebudowy naszego społeczeństwa, teraz wróciło do swego pierwotnego, elementarnego znaczenia. Na nowo odkrywaliśmy w sobie człowieka, a nie tylko wielki program polityczny. Tu też, w tych więziennych warunkach, pełniej odczuwaliśmy głębię kolęd.
Strzebielinek, 24 grudnia
Jan Mur, Dziennik internowanego (XII 1981 – XII 1982), Gdańsk-Warszawa, 1989.