Wyciągnąłem długopis i od razu zaczynam: „Ile?” (jak w Brygidzie rozmawiałem z Wałęsą, mówił: „Aloś, robotnikowi postaw najpierw pieniądze”). „No, trzy dychy” — mówią. „Bądźcie poważni!” — „A, złociutki, co to dzisiaj jest”. Ja mówię: „Piętnaście do dwudziestu, zgoda?”. Zapisałem: „Podwyżka zarobków o 15.000-20.000 zł”. I dalej: „A jako drugie proponuję «Solidarność», gwarant, że będzie można powalczyć o dalsze pieniążki”. — „A, tak jest, «Solidarność»!” — „W Nowej Hucie mogło tego postulatu nie być, czaili się, ale w Stoczni?...”. „Przywrócenie NSZZ «Solidarność» w Stoczni Gdańskiej” — zapisałem. […] I: „Zwolnienie więźniów politycznych”. „I żeby mogli wrócić do Stoczni nasi koledzy, co?”. Zanotowałem: „Przyjęcie do pracy zwolnionych za przekonania”. A jako piąte: „Nierepresjonowanie strajkujących”. […]
Było gdzieś kwadrans po pierwszej. Dyrektor [Czesław] Tołwiski zaprosił mnie do gabinetu. „Ale ci panowie — nie” — mówi. Wepchnąłem ich, chodziło o świadków. W gabinecie siedziało dwóch ubeków, opasłych dobrze, najpewniej pułkownicy, bo tacy nażarci. […]
Dyrektor dostał telefon. „Co to ma znaczyć, panie Szablewski, bramy zamykają”. Ja mówię: „Przecież jest strajk, mają być otwarte?”. — „Ale sprawę podwyżek jutro wyjaśnimy.” — „Panie dyrektorze, wobec tego do jutra postrajkujemy, do widzenia”.
Stocznia Gdańska, 2 maja
Tomasz Tabako, Strajk 88, Warszawa 1992.
Uroczysty i podniosły nastrój towarzyszył tradycyjnym pochodom, wiecom, manifestacjom, jakie odbyły się wczoraj w miastach, wsiach i osiedlach całego kraju. Tegoroczne Święto Pracy obchodziliśmy w 40. rocznicę powstania PZPR, w 70. rocznicę powstania KPZR oraz 70. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Przy słonecznej pogodzie w manifestacjach, pochodach i wiecach wzięło udział ponad 9 milionów osób.
Warszawa, 2 maja
„Trybuna Ludu” nr 101, z dn. 2 maja 1988.
2 maja hutnicy mogli odetchnąć z ulgą, bo rozpoczął się strajk w „mojej” stoczni. Zainicjowali go młodzi ludzie z wydziału K-1, którzy po krótkim wiecu zorganizowanym przez 29-letniego spawacza Jana Staneckiego domalowali na flagach wiszących od poprzedniego dnia (1 maja) napisy „Solidarność” i w sile około czterystu osób poszli pod gmach dyrekcji. Tam sformował się 4-osobowy zalążek komitetu protestacyjnego, który — po wstępnych uzgodnieniach — ruszył do dyrektora naczelnego stoczni. Przedstawiono mu następujące postulaty: 1) Podwyżka zarobków o kilkadziesiąt procent; 2) Przywrócenie działalności NSZZ „Solidarność” w Stoczni Gdańskiej; 3) Zwolnienie więźniów politycznych; 4) Przyjęcie do pracy wszystkich zwolnionych za przekonania polityczne; 5) Nierepresjonowanie strajkujących. Ponieważ dyrektor bał się tych żądań i świadomie prowadził rozmowę na manowce, robotnicy wyszli, trzaskając drzwiami. Następnie uradzili z pozostałymi, że nie ma innego wyjścia niż strajk okupacyjny.
Pechowo się złożyło, że 2 maja miałem jeszcze krótkie zwolnienie lekarskie i na początku dnia nie było mnie w pracy. Strajku w stoczni wówczas nie pragnąłem, bo termin uważałem za trochę przedwczesny. Kiedy jednak w ciągu paru godzin protest nabrał dynamizmu, nie mogłem go zignorować — i jako stoczniowiec, i jako przewodniczący „Solidarności” — choć z powodu braku mocniejszego odzewu społecznego czułem się trochę jak generał bez armii.
Gdańsk, 2 maja
Lech Wałęsa, Droga do wolności. 1985-1990 decydujące lata, Warszawa 1991.