Nie zapomnę tych ludzi, którzy szli na stadion „Radomiaka”. Szli w milczeniu, widać było, że są zmuszeni. Nikt na nich nie krzyczał, a oni wzrok w ziemię i tak szli krok za krokiem.
Radom, 30 czerwca
Miasto z wyrokiem, reż. Wojciech Maciejewski, 1996−97, [cyt. za:] Miasto z wyrokiem, „Karta” nr 25, 1998.
Towarzysze i obywatele! Są wśród mieszkańców Radomia tacy, którzy z oburzeniem mówili o wyczynach grasujących band, którzy udzielili i udzielają pomocy władzom porządkowym w przywracaniu spokoju w mieście, w ujawnianiu złodziei i podpalaczy. Dziękuję wam za taką obywatelską postawę.
(Okrzyki: „Komitet Centralny niech żyje, niech żyje!”)
Mówi się, że miasto nasze i jego mieszkańcy po tych wydarzeniach przeżyli szok, że wszystkich ogarnął nas wstyd. Chcę wyraźnie powiedzieć, że to jest za mało. Miasto nasze musi przeżyć wstrząs, że te wydarzenia mogły mieć miejsce, że do tego dopuściliśmy. Wszyscy solidarnie musimy potępić inicjatorów i uczestników tych zajść, odciąć się od nich.
(Okrzyki: „Precz z burzycielami ładu i porządku, chcemy żyć i pracować w spokoju, precz z warchołami, precz, precz, precz!”)
Radom, 30 czerwca
Miasto z wyrokiem, „Karta” nr 25, 1998.
Porządkowi wyznaczyli nam miejsce daleko od trybuny głównej i tych wszystkich krzykaczy z Komitetu i organizacji młodzieżowych [...]. Siedzieliśmy w milczeniu po turecku, podpierając twarze rękoma. Wszystkich ogarnęła jakaś dziwna mieszanina apatii i strachu: nie było żadnych żarcików, docinków, żadnych komentarzy. [...] Wyszliśmy po przeszło dwóch godzinach. Byliśmy kompletnie wyczerpani: fizycznie i psychicznie.
Radom, 30 czerwca
Paweł Sasanka, Czerwiec 1976. Geneza przebieg konsekwencje, Warszawa 2006, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ulicami miasta w kierunku „Radomiaka” szły kolumny ludzi. Falowały szturmówki i transparenty. Powtarzał się wciąż ten sam motyw: zrobimy wszystko, by zatrzeć złą pamięć o tamtym piątku. Kto zniszczył, niech płaci. Kolumna za kolumną szły od miejsc wyznaczonych na obrzeżach, głównymi ulicami miasta, tymi, na których w ubiegły piątek rozgrywały się wydarzenia. Szły teraz delegacje z kilku sąsiednich województw. To była swoista demonstracja pogardy wobec Radomian.
Prawie dwie godziny trwał przemarsz przez miasto, które okryło się „złą” sławą. Szli do centrum na stadion „Radomiaka”. Pełne trybuny, kilkadziesiąt tysięcy ludzi z Radomia i województwa, także z województw sąsiadujących: kieleckiego, lubelskiego, piotrkowskiego, tarnobrzeskiego, skierniewickiego i siedleckiego. Był komplet uczestników wiecu, który stał się rozliczeniem, okazją do przedstawienia „prawdziwego” oblicza Radomia. Miasto, które ze „wstydem” wspominało ten piątek. „Zażenowanie, wstyd, ale jednocześnie zacięta pewność, że już nigdy…”.
Radom, 30 czerwca
Janusz Prokopiak, Radomski czerwiec ’76. Wspomnienia partyjnego sekretarza, Warszawa-Radom 2001.
I widzisz, kotku, jak to jest. Żyjemy sobie, nikomu nie robimy nic złego, a raczej przeciwnie, kochamy ten kraj, tych ludzi, cieszymy się i martwimy razem z innymi i nagle ciach, trach, łapią Cię jak zbrodniarza, wbrew wszelkim zasadom i regulaminom, i izolują gdzieś w piaskach, w lesie. I siedzisz bezsilny i tylko [w] serce wbija się piekąca zadra. Wbić łatwo, wyciągnąć prawie niemożliwe. Kto to takiego coś wymyślił? Zamiast dyscypliny – rozprzężenie i w ogóle wielka mistyfikacja i imitacja wojska. Parodia. Do tego nie powinno się przecież dopuszczać. Jakieś autorytety, jakieś sprawy muszą pozostać prawdziwe. Skoro nie umiemy wszystkiemu, całemu życiu nadać właściwego sensu, to niech przynajmniej instytucje nieskompromitowane nie są wystawiane na próby tego rodzaju. Ciekawe, jak ja spojrzę na wojsko (do którego zawsze mimo wszystko czułem sentyment – wiesz, my, mężczyźni), jak patrzę na to teraz. No nic, to jakoś zdołam sobie wytłumaczyć […].
Lipa, woj. tarnobrzeskie, 30 czerwca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.