W niedzielę 19 maja wczesnym rankiem pani Maria wyjrzała oknem na ulicę – i zamarła. Wzdłuż Cmentarnej szedł patrol kilku żołnierzy. Wchodzili do domów. A u nas w sionce za zasłoną spał „Jur”. Obudzony, zerwał się na równe nogi. Żołnierze weszli na podwórko dwa domy przed nami.
- Żywego mnie nie dostaną – powiedział „Jur” i wyskoczył z domu. Jednym susem przeskoczył małe, nieogrodzone obejście i zbiegł w dół przez ogrody ku rzece. Za chwilę weszli żołnierze. Nic nie zauważyli. Spytali o mężczyzn. Pani Maria powiedziała, że jest samotną wdową, ma na stancji uczennicę. Nigdzie nie zaglądali, niczego nie szukali. Wyszli. Po chwili w mieście rozległy się strzały. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje.
Na godzinę dziewiątą poszłam na mszę do kościoła. W Zwoleniu było pełno wojska czy bezpieki. Dowiedziałam się od Zosi, że aresztowali dwoje uczniów naszego gimnazjum.
Zwoleń, 9-10 czerwca, Zielone Święta
Barbara Kulska, Z lasem w tle, „Karta” nr 13/1994.
Odbywało się przedstawienie [...]. Około godziny 20.00 pojawiło się około 25 żołnierzy z tak zwanej Armii Krajowej. Po nawiedzeniu posterunku MO, poczty, weszli na salę [...], wywołali ob. wójta, sołtysa, kierownika ag[encji] pocztowej, milicji, członków PPR oraz urzędników UB. Ostatnich przytrzymali. W tym samym czasie nadjechał samochód z Kościerzyny, przywożąc trzech urzędników UB. Wśród nich znajdował się major rosyjski. Wszystkich również przytrzymano. Samochód z Kościerzyny spalono, a urzędników z UB rozstrzelano. Pięciu zabitych legło u wylotu szosy do Zblewa około p. Karymora. Jeden ciężko ranny trzeciego dnia zmarł.
Stara Kiszewa, 19 maja
Kronika szkoły w Starej Kiszewie udostępniona przez dyr. Ewę Bembnistę, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Zbigniew Gluza, Wokół Wilczych Błot, „Karta” nr 36, 2002.
Ci ubowcy ze Starej Kiszewy byli upomnieni wcześniej, że mają urząd zostawić, bo ich zastrzelą. Mieli ostrzeżenie. Ja wtedy chodziłem na próby amatorskiego kółka teatralnego, zorganizowanego przez chór kościelny. Partyzanci „Łupaszki” przyjechali w trakcie naszego przedstawienia. Obstawili salę i weszli na scenę. Graliśmy pięcioaktową komedię Korzeniowskiego Polacy w Ameryce, ale zdążyliśmy zagrać tylko jeden akt, a jak zaczęliśmy drugi, to oni weszli i wszystko się zakończyło. W pierwszym akcie miałem bardzo krótką rolę kapitana okrętu. W drugim akcie byłem krakowiakiem. Jak weszli, to akurat stałem na scenie. Mówię do kolegi: „To są chyba akowcy, nie wiadomo, co teraz będzie”. Przerażony byłem. I wszyscy też. Najpierw poprosili naczelnika poczty, Dziwowskiego, ktoś z nich go wyprowadził, poszli razem na pocztę, gdzie był aparat telefoniczny i uszkodzili go. Potem ogłosili: „Kto jest z UB, niech wystąpi”. Dwóch ich wystąpiło, w tym komendant, Jerzy Fajer. Miało ich tam być trzech, ale jeden z nich pojechał do żony i ten śmierci uszedł.
W międzyczasie przyjechał samochód z ubekami z Kościerzyny. Major dał rozkaz, żeby ich wszystkich rozstrzelać. Oni wołali, że są Polakami, a jeden z nich był podobno Rosjaninem, ten wołał Boga. Mój wujek to widział. Pociągnęli po nich wszystkich serią z automatu i koniec. Potem rozbili zbiornik z benzyną i samochód się spalił, a razem z nim jeden z ubeków, który wczołgał się pod auto.
Stara Kiszewa, 19 maja
Relacja Józefa Gołuńskiego w zbiorach Archiwum Ośrodka KARTA, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Zbigniew Gluza, Wokół Wilczych Błot, „Karta” nr 36, 2002.