I na co to całe przedsięwzięcie powstańcze? [...] Dzielnica za dzielnicą się poddaje. Nie istnieje Wola, Powązki, Mokotów, Powiśle, Marymont (cały spalony), Starówka w gruzach. Pozostały: Żoliborz i Śródmieście. Musimy bronić honoru powstańca. Honor ten leży pogrzebany na wszystkich podwórkach domów, przy ulicach, placach. Szeregi mogił co dzień rozkwitają w parku Żeromskiego. Przynajmniej Ci mają sporo zieleni i nikt po nich nie depcze.
Warszawa, 26 sierpnia
Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów (BUiAD) IPN, sygn. AK 159.
26 sierpnia o 10.55 Churchill przybył w towarzystwie gen. Alexandra do dowództwa Korpusu. Por. Lubomirski sporządził z rozmowy ze mną następujący protokół.
[...]
Churchill: Nie byliśmy przygotowani do akcji nad Warszawą, ale obecnie czynimy, co jest w naszej mocy, by dać pomoc drogą lotniczą.
Anders: Bolszewicy od trzech lat ciągle nawoływali do powstania. Posuwając się w głąb Polski, zwiększyli jeszcze swoją w tym kierunku propagandę, ogłaszając niedawno, że już są na przedmieściach Warszawy. Lecz od chwili wybuchu powstania, tj. od 1 sierpnia, zupełnie zamilkli i ani palcem nie ruszyli, by Armii Krajowej okazać najdrobniejszą pomoc.
Churchill: Wiem o tym dobrze, nawet Amerykanie zgłosili gotowość lotów z Anglii na Warszawę (50 lotów) z lądowaniem na terenie sowieckim w Połtawie.
Dodał również, że Rosjanie mają zaledwie 30 kilometrów do Warszawy i że nie mieliby żadnych trudności w niesieniu pomocy, podczas gdy Anglicy muszą lecieć aż 780 mil z baz włoskich. [...]
Anders: Nasz żołnierz ani na chwilę nie stracił wiary w Wielką Brytanię. Rozumie, że przede wszystkim Niemcy muszą zostać pobite i wykona każde zadanie prowadzące do tego celu. [...] Ale do Rosji nie możemy mieć zaufania, gdyż ją dobrze znamy i zdajemy sobie sprawę, że wszelkie oświadczenia Stalina, iż chce Polski wolnej i silnej, są kłamliwe i fałszywe. Pragną naszych ziem wschodnich, aby nas łatwiej zniszczyć i przeniknąć głębiej do Europy, którą chcą skomunizować. Sowiety, wchodząc do Polski, aresztują i wywożą w głąb Rosji, tak samo jak w roku 1939, nasze kobiety i dzieci, rozbrajają żołnierzy naszej Armii Krajowej, rozstrzeliwują naszych oficerów i aresztują naszą administrację cywilną, niszcząc tych, którzy przeciw Niemcom bezustannie od roku 1939 walczyli i walczą. My w Warszawie mamy nasze żony i dzieci, ale wolelibyśmy, by raczej zginęły, aniżeliby miały żyć pod bolszewikami. My wszyscy wolimy zginąć walcząc, aniżeli żyć na klęczkach.
Churchill (bardzo wzruszony, stanęły mu łzy w oczach): Powinniście mieć zaufanie do Wielkiej Brytanii, która nigdy was nie opuści — nigdy. Wiem, Niemcy i Rosjanie tępią cały wasz najlepszy element, szczególnie sfery intelektualne. Głęboko wam współczuję. Ale ufajcie, my was nie opuścimy i Polska będzie szczęśliwa.
26 sierpnia
Władysław Anders, Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939–1945, Londyn 1983.
Armaty na wschodzie niestety umilkły. Naszych mężczyzn wzięli Niemcy wprost z pracy, szybko i bez komentarza.
Opakowane tobołami plątałyśmy się między Ratuszową i Letnią. Zdawałoby się, że cała żeńska połowa podwórka zmieniła koczowisko. Od czasu do czasu przysiadałyśmy na kamieniach i czekałyśmy. Nikt nie udzielał informacji. Do koszar spędzano coraz to nowe grupy mężczyzn z sąsiednich ulic i domów.
[...]
Zaciskam pięści i patrzę. Ktoś tam zdecydował łaskawie, że nasi mężczyźni, jako zabrani wprost z pracy, a więc bez żadnego ekwipunku, będą wychodzić po pięciu pod konwojem w celu pożegnania się z rodziną. Nareszcie rozwarły się wrota. Wydało się nam, że widzimy ich po raz pierwszy w życiu. Spokojni, poważni, jacyś nagle dojrzali i... zażenowani.
Warszawa, 26 sierpnia
Jadwiga Czajka, Pamiętnik mieszkanki Pragi, Warszawa 2006.