Sprawa zdobywania żywności staje się coraz bardziej paląca. Oficjalne kartki żywnościowe uprawniają do nabycia ćwierci funta chleba dziennie, jednego jajka i kilograma marmolady z warzyw (słodzonej sacharyną) raz na miesiąc. Funt ziemniaków kosztuje złotego. Zapomnieliśmy już, jak smakują świeże owoce. Niczego nie wolno sprowadzać z „aryjskiej” strony, choć wszystkiego jest tam pod dostatkiem. Ale głód i żądza zysku są silniejsze niż strach przed karami, jakie grożą szmuglerom, a szmugiel staje się stopniowo ważnym przemysłem.
Ulica Sienna, będąca jedną z granic getta, oddzielona jest murami jedynie od przecznic; domy, których podwórza wychodzą na ulicę Złotą, czyli tzw. drugą stronę, są na razie oddzielone od świata zewnętrznego kolczastymi drutami. Większość przemytu odbywa się tutaj. Nasze okna wychodzą właśnie na takie podwórko. Przez całą noc trwa tam ruch, a potem, rano, pojawiają się na ulicach wozy z warzywami i sklepy pełne są chleba. Jest nawet cukier, masło, ser – oczywiście po wysokich cenach, bo przecież ludzie ryzykowali życie, by zdobyć te artykuły.
Czasem przekupuje się niemiecki posterunek i wtedy furgon pełen rozmaitych towarów handlowych przejeżdża przez bramę.
Warszawa, 15 grudnia
Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tł. Maria Salapska, Warszawa 1983.