Lekka mgła leży nad Nowym Portem, gdy o godzinie 4.40, 1 września 1939 dzień wstaje z oparów, które snują się nad wodą i lasem. Gdy już można rozpoznać brzeg i domy, wolno, niczym widmo, opuszcza stary pancernik swoje miejsce postoju, steruje pośrodku Wisłoujścia w kierunku Westerplatte, które leży tu cicho, czatując ze swym lasem, betonowymi bunkrami, stanowiskami zapasowymi, gniazdami karabinów maszynowych, pozornie nieszkodliwe...
Dzielny „Schleswig-Holstein” steruje na swą pozycję wyjściową — wielki, szary okręt z wysokimi nadbudówkami, wąskimi kominami, groźnymi 28-centymetrowymi wieżami na dziobie i rufie. O 4.45 oddalony jest jeszcze tylko o 100–200 metrów od niebezpiecznej polskiej bazy. Panuje zupełny bezruch, tylko w pobliżu kur zapowiada ranek. W momencie, gdy napięcie na pokładzie osiąga punkt szczytowy, naraz przeraźliwie dźwięczą dzwonki alarmowe: „Salwa!”.
Westerplatte, 1 września
Zbigniew Flisowski, Tu, na Westerplatte, Warszawa 1989.
Biegniemy rozproszeni w tyralierę pod huraganowym ogniem karabinów maszynowych nieprzyjaciela. [...] Odcinek, który przebywamy zbliżając się do koszar, jest osłonięty lasem. Przy koszarach dołączają do nas trzej strzelcy i razem biegniemy w kierunku stanowisk, od celu dzieli nas około 300 metrów odkrytego pola. [...] Placówkę na południu Westerplatte objęliśmy o godzinie 4.55. [...] Z okopów widzimy, jak po drugiej stronie Wisły żołnierze [...], obsadziwszy dachy i wieże, obserwują skuteczność swojego ognia.
Westerplatte, 1 września
Zbigniew Flisowski, Tu, na Westerplatte, Warszawa 1989.
Obudziły nas strzały i dochodzące z ulicy wołania: „Fenster zumachen!” [Zamykać okna!]. Przez okno zobaczyłem, że na dole krążą liczne samochody policyjne. Po chwili wtargnęli do naszego mieszkania czterej uzbrojeni szturmowcy SA [...]. Kazali nam się ubrać, po czym wyprowadzono ojca, mnie oraz moich dwóch braci na ulicę [...]. Potem zostaliśmy wszyscy skierowani do Viktoriaschule.
Podczas marszu zebrana na chodnikach ludność pluła na nas i obrzucała wyzwiskami. Rozległy się nawet okrzyki: „Wohin führt ihr sie? Erschiesst doch die Pollacken!” [Dokąd ich prowadzicie? Zastrzelcie tych Polaczków!]. [...] Im bliżej było śródmieścia, tym bardziej rósł krzyczący i wyzywający nas tłum. Szczególną zajadłością odznaczali się chłopcy z Hitlerjugend, krzyczący: „Niederschiessen! Niederschiessen!” [Rozstrzelać!].
Gdańsk, 1 września
Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków-Gdańszczan, wybór i oprac. Brunon Zwarra, Gdańsk 1984.
Niemcom udało się gmach poczty oblać benzyną i wszystko się paliło tak, że gazy nas w piwnicy zaduszały. Postanowiliśmy z powodu przewagi hitlerowskiej poddać się. Gdy wołaliśmy, że się poddajemy, Niemcy na to nie zważali i dalej atakowali. [...] Naczelnik Wąsik wyszedł z białym ręcznikiem do bramy, ale dostał serię strzałów w pierś i padł. Płomienie były coraz większe i gaz coraz bardziej dusił. Zdecydowałem się przez ten ogień przeskoczyć i tak udało mi się zbiec.
Gdańsk, 1 września
Spuścizna Janiny Skowrońskiej-Feldmanowej, Archiwum UJ, sygn. DLXXXVI/13.
Mężczyźni i kobiety Gdańska! Wybiła godzina, na którą czekaliśmy z utęsknieniem przez dwadzieścia lat. Z dniem dzisiejszym Gdańsk wraca do wielkiej Rzeszy Niemieckiej. Wyzwolił nas nasz Führer Adolf Hitler! Na wszystkich budynkach publicznych Gdańska powiewają od dzisiaj rana po raz pierwszy flagi ze swastyką, flagi Rzeszy Niemieckiej. Powiewają one także z dawnych budynków polskich i wszędzie w porcie. Z wież starego ratusza i czcigodnego kościoła Najświętszej Panny Marii dzwony ogłaszają godzinę wyzwolenia Gdańska. [...] My, gdańszczanie, jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, mogąc być obywatelami Rzeszy.
W tej uroczystej godzinie podajmy sobie wszyscy ręce i złóżmy przyrzeczenie naszemu Führerowi, że będziemy wszystko czynić, co leży w naszej mocy, wszystko dla naszych pięknych, wielkich Niemiec. Niech żyje nasza wielka niemiecka Ojczyzna! Niech żyje nasz ukochany Führer Adolf Hitler!
Gdańsk, 1 września
Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków-Gdańszczan, wybór i oprac. Brunon Zwarra, Gdańsk 1984.
Obudził nas w piątek o świcie warkot silników samolotowych, lecących od strony zachodniej, od Babic, ku wschodowi, w stronę osiedla robotniczego na Kole.
Ciemne płaty i kadłuby samolotów, ich warkot, przypominający mruczenie kota, wreszcie oderwanie się dwóch bomb lotniczych, jak się wydawało, niemal nad naszymi głowami o jakie tysiąc metrów, przykuło nasze oczy i słuch. Patrzyliśmy jak urzeczeni! [...] Wybuch i słup piachu o kilkadziesiąt metrów od nas nastąpiły natychmiast po sobie. [...] Wojna rozpoczęta!
Warszawa, 1 września
Stefan Radliński, zbiór rękopisów Archiwum Państwowego m.st. Warszawy, sygn. 316.
Z bardzo daleka dochodził wibrujący pomruk samolotów. Potężniał, aż wreszcie w przerwie między chmurami pojawiła się eskadra. Jedna, druga i następne... Nie było wątpliwości — niemieckie! Szły z kierunku północnego prosto na Poznań, a po chwili detonacje i huk armat przeciwlotniczych usunęły wszelkie inne domniemania. Złudzeń już nie było. Czarne krzyże wtargnęły na głębokie tyły i prawie bezkarnie siały spustoszenie i śmierć. [...]
Wiadomości nadane przez radio donosiły, że moloch narzuconej nam wojny szeroko i głęboko rozpostarł swe skrzydła nad Polską i druzgotał wszystko, co tylko było możliwe. [...] Nie mieliśmy wątpliwości co do własnych możliwości — byliśmy słabsi.
Poznań, 1 września
Stanisław Jakiel, Wrzesień zwiadowców 58 Pułku Piechoty Wlkp., Poznań 1989.
O godzinie 14.45 niemiecki pułk pancerny przekroczył polski rów graniczny. Wkrótce czołgi przejechały własną pierwszą linię i pierwsze polskie kule zabębniły o pancerze. Wtem na prawo rozległ się potężny huk. [...] Sąsiedni czołg został rozerwany z przodu przez artyleryjski pocisk. Gęsta, czarna chmura dymu podnosi się z wieży jak fontanna. No, ci nie zdążyli prawdopodobnie nawet zipnąć. Piasek i ziemia wytryskują dookoła czołgów. Polska artyleria strzelała nieźle. [...] W ogniu walki, rozrzuceni w dużych odstępach w natarciu, nie orientujemy się w stratach kompanii. [...] Błyskawica w mroku wnętrza wozu. Czyżby to były iskry? Możliwe, ale w chwili, gdy telegrafista przyszedł do zmysłów, widzi strzelca opadłego w dół, jego lewa ręka kurczowo zaczepiła o armatkę. Na podłodze wielka kałuża krwi. [...] Chwytam za opatrunki, czołgam się do przodu. Kierowca całą głowę i kark ma naszpikowane odłamkami. [...] Ostatnim wysiłkiem udaje mi się zepchnąć go z siedzenia do tyłu i zająć jego miejsce. [...] Silne uderzenie w pancerz wstrząsa na sekundę załogą. W skrzynce biegów coś zgrzyta. [...] Niech to diabli! Pocisk rozerwał gąsienicę!
Powiat mławski, 1 września
Ryszard Juszkiewicz, Bitwa pod Mławą 1939, Warszawa 1979.
Państwo polskie nie zgodziło się na pokojowe ułożenie stosunków, tak jak sobie tego życzyłem, i odwołało się do oręża. Niemcy zamieszkali w Polsce są prześladowani, stosuje się wobec nich krwawy terror i wyrzuca z ich własnych domów. Szereg wypadków pogwałcenia granicy, których nie może tolerować wielkie mocarstwo, świadczy o tym, że Polska nie zamierza już uszanować granic Rzeszy.
Aby położyć kres temu obłędowi, nie mam innego wyboru, jak odpowiedzieć siłą na siłę. Armia niemiecka będzie z całą stanowczością walczyć nieugięcie o honor i żywotne prawa odrodzonych Niemiec. Spodziewam się, że każdy żołnierz, pomny wielkich tradycji odwiecznych cnót żołnierskich Niemiec, będzie zawsze świadom, iż reprezentuje Narodowo-Socjalistyczne Wielkie Niemcy. Niech żyje nasz lud, niech żyje nasza Rzesza.
Berlin, 1 września
Prawdziwa historia Polaków. Ilustrowane wypisy źródłowe 1939–1945, t. 1, opr. Dariusz Baliszewski, Andrzej Krzysztof Kunert, Warszawa 1999.
Na obszarach okupowanych przez wojska niemieckie naczelni dowódcy poszczególnych armii objęli władze wykonawczą. Należy się stosować bezwzględnie do ich rozkazów oraz do zarządzeń wszystkich niemieckich władz wojskowych.
Siły zbrojne nie widzą w ludności cywilnej swego wroga. Wszystkie postanowienia prawa międzynarodowego będą szanowane. Życie gospodarcze kraju oraz administracja są nadal czynne lub będą odbudowane na nowo.
Złożenie pracy jest wzbronione, bierny opór oraz sabotaż wszelkiego rodzaju będą uważane za czynność wrogą, skierowaną przeciw niemieckim siłom zbrojnym — i zwalczać się je będzie wszelkimi środkami.
Zossen pod Berlinem, Kwatera Główna, 1 września
Okupacja i ruch oporu w dzienniku Hansa Franka 1939–1945, t. 1: 1939–1942, oprac. Lucjan Dobroszycki et al., Warszawa 1970.
Żołnierze, Niemiec — odwieczny nasz wróg — napadł dnia 1 września 1939 roku na Rzeczpospolitą, naruszając całą naszą granicę.
Nadszedł czas wypełniania naszego żołnierskiego obowiązku.
Żołnierze. Walczycie o istnienie i przyszłość Polski.
Za każdy krok zrobiony w Polsce musi wróg drogo zapłacić swoją krwią.
Każdy z nas, ufny w słuszność naszej sprawy i sprawiedliwość, musi zdobyć się na najwyższy wysiłek, by jak najtwardziej wypełnić rozkaz obowiązku i honoru. Bez względu na długotrwałość wojny i poniesione ofiary, ostateczne zwycięstwo będzie należało do nas i do naszych sprzymierzeńców.
Warszawa, 1 września
Wojna obronna Polski 1939. Wybór źródeł, oprac. Mieczysław Cieplewicz, Warszawa 1968.
Proszę Pana Ambasadora o zawiadomienie rządu, przy którym jest Pan akredytowany, że pomimo współpracy polskiej w inicjatywie Wielkiej Brytanii, znanej rządom alianckim, wojska niemieckie zaatakowały o świcie terytorium polskie, zaś jednocześnie lotnictwo bombardowało wiele miejscowości.
Rząd polski, zdecydowany bronić niepodległości i honoru Polski do końca, wyraża przekonanie, że zgodnie z istniejącymi traktatami otrzyma w tej walce natychmiastową pomoc aliantów.
Warszawa, 1 września
Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918–1939, t. 2: 1933–1939, pod. red. nauk. Tadeusza Jędruszczaka i Marii Nowak-Kiełbikowskiej, Warszawa 1996.
Informacje, które nadeszły do Rządu Jego Królewskiej Mości w Zjednoczonym Królestwie i do Rządu Francuskiego wskazują, że siły niemieckie przekroczyły granicę polską i że mają miejsce ataki na miasta polskie.
W tych okolicznościach wydaje się Rządowi Zjednoczonego Królestwa i [Rządowi] Francji, że przez swoje działanie Rząd Niemiecki wytworzył warunki (mianowicie akt siły o charakterze agresji przeciw Polsce, zagrażający niepodległości tego kraju), które wymagają spełnienia przez Rządy Zjednoczonego Królestwa i Francji ich zobowiązania wobec Polski do udzielenia jej pomocy.
W następstwie tego, winienem poinformować Waszą Ekscelencję, że o ile Rząd Niemiecki nie byłby gotów udzielić Rządowi Jego Królewskiej Mości / Francji wystarczających zapewnień, że Rząd Niemiecki wstrzymał wszelkie działania agresywne przeciwko Polsce i gotów jest niezwłocznie wycofać swoje siły z terytorium polskiego, Rząd Jego Królewskiej Mości w Zjednoczonym Królestwie / Rząd Francuski bez wahania wypełnią swe zobowiązania w stosunku do Polski.
Londyn–Paryż–Berlin, 1 września
Henryk Batowski, Agonia pokoju i początek wojny. Sierpień-wrzesień 1939, Poznań 1984.
Dziękuję Panu, Duce, za Pana wszystkie wysiłki. Dziękuję Panu przede wszystkim także za Pana propozycje pośredniczenia. [...] Rząd Polski, gdyby tylko miał najmniejszy zamiar załatwienia sprawy na drodze przyjaznej, zawsze miał to możność uczynić. Rząd ten jednak odrzucił możliwość nawet tylko wejścia na drogę do prawdziwego porozumienia, na której, tak jak się rzeczy miały, z ich strony byłyby potrzebne ustępstwa.
Berlin, 1 września
Henryk Batowski, Agonia pokoju i początek wojny. Sierpień-wrzesień 1939, Poznań 1984.
Koło godziny 16.00 minister [spraw zagranicznych Francji Georges] Bonnet dzwoni do mnie przez Bukareszt; nie możemy porozumieć się. W kilka minut później Adrien Thierry [ambasador Francji w Rumunii] telefonuje do mnie, aby powtórzyć to, co chciał mi zakomunikować minister: rząd włoski proponuje zwołanie konferencji międzynarodowej. Czy rząd polski przyjmie ten projekt? Samo przez się rozumie się, że konferencja nie odbędzie się bez jego zgody. [...] Proszę natychmiast o audiencję ministra [Józefa] Becka.
[...] Myślałem, że wie on o inicjatywie włoskiej. Oświadczył mi, że nic o niej nie słyszał, i wydaje się, że rzeczywiście tak było. Sprawdziłem później, że ani ambasador włoski w Warszawie, ani ambasador polski w Rzymie nie byli o niej powiadomieni. [...] Mogłem więc zawiadomić Becka, że wysunięty został projekt włoski zwołania konferencji międzynarodowej oraz zwrócić mu uwagę na znaczenie, które przykłada do niego rząd paryski, i na wagę dla Polski nieodrzucania od razu tej inicjatywy, dla zamanifestowania, że jest ona do końca wierna polityce pokojowej. [...] „Jesteśmy w pełnym toku wojny będącej wynikiem niesprowokowanej agresji — stwierdził minister spraw zagranicznych. — To nie o taką czy inną konferencję teraz chodzi, lecz o wspólną akcję sojuszników dla stawienia czoła agresji.”
Warszawa, 1 września
Léon Noël, Agresja niemiecka na Polskę, Warszawa 1966.
Rano zbudziły nas dalekie detonacje i wycie syren na alarm. Ponieważ w sierpniu kilkakrotnie były tzw. próbne alarmy, teraz nie zrobiło to na nas większego wrażenia. Wygramoliliśmy się z łóżek i na rozkaz mamy poszliśmy do łazienki. Siedzieliśmy w wannie, troskliwie szorowani przez mamę, gdy znów zawyły syreny na alarm i nastąpiły serie potężnych wybuchów. Dom [przy ulicy Morszyńskiej 5] zatrząsł się lekko w posadach. Zdenerwowana mama ostro wycierała mnie ręcznikiem, gdy wpadł dziadek. „Wojna! Niemcy bez wypowiedzenia przekroczyli granicę na całej długości! Zaatakowali Westerplatte! Bombardują Warszawę! Radio przed chwilą nadało orędzie prezydenta!” — wykrzyknął. […]
Nad miastem rozszalał się ogień zenitówek. Przez okno w gabinecie dziadka widać było, jak na bezchmurnym niebie raz po raz wykwitają obłoczki szarego dymu. Od strony mostu Poniatowskiego ukazywały się na niebie srebrne sylwetki samolotów, których ciężkie dudnienie słychać było bardzo wyraźnie wśród łoskotu zenitówek i huku eksplodujących bomb. […] Nagle stało się coś strasznego. Przejmujący do szpiku kości świst i potężny huk wstrząsnął powietrzem, za nim drugi huk i trzeci. Dom zakołysał gwałtownie. Zdawało mi się, że ściana korytarza jakby się wygięła. Równocześnie za oknem dostrzegliśmy olbrzymi słup czarnego dymu: „Bomby!”.
Warszawa, 1 września
Maciej Piekarski, Tak zapamiętałem, Warszawa 1979.
O 5.45 rano obudził mnie [w rezydencji w Warszawie] ogromny huk. W pierwszej chwili nie rozumiałem, co się dzieje. Nagle olśnienie — to były odgłosy wojny. Taki huk mogły spowodować tylko spadające bomby.
Wyskoczyłem z łóżka i wyjrzałem przez okno. Przed moimi oczami ukazał się jesienny, spowity we mgle Park Ujazdowski. Ludzie wybiegli na ulicę, wpatrywali się w niebo. Otworzyłem okno, by po huku i częstotliwości uderzeń zorientować się, gdzie spadają bomby. Moje dawne doświadczenie frontowe nie bardzo się przydało. To było coś zupełnie innego niż ogień artyleryjski.
Warszawa, 1 września
András Hory, Bukaresttől Varsóig (Od Bukaresztu do Warszawy), Budapeszt 1987, przełożył Ákos Engelmayer, [cyt. za:] „Karta”, nr 64, 2010.